W 2013 roku kupiłem swój pierwszy samochód. Było to kultowe Audi 100 C3, zwane popularnie Cygarem. Już po pierwszej przejażdżce wiedziałem, że zakochałem się w tym modelu i będzie miał u mnie dożywocie. Kupiłem je z przebiegiem 347 511 km. Plan był prosty: przejeżdżę do 400 tys. km jako daily i następnie będę już jeździł tylko od święta.

Tak też się stało w 2016 roku – Cygaro osiągnęło 401 tys. km, a ja zacząłem rozglądać się za innym samochodem do użytku codziennego. Kryteria były równie proste, co konstrukcja Quattro. Miała być to limuzyna, z silnikiem w układzie V z napędem na cztery koła. Skoro na cztery koła, to tylko Quattro. I tak dokonałem wyboru, że będę podróżować samochodem o pięknej linii, któremu nie brakuje drapieżnego charakteru, który kiedy trzeba, staje się: cichą, spokojną i wygodną limuzyną – Audi S8 D2.

Od maja 2016 do grudnia 2016 odwiedziłem i obejrzałem ponad 20 szt. „esósemek”. Niestety, każda miała poważne mankamenty, m.in. silnik z wyciekiem, szarpiąca skrzynia, wypalone podwozie od braku osłon termicznych na tłumiku, środek wyglądający, jakby już dawno przejechał milion kilometrów… Zacząłem zatem szukać A8 w wersji 4.2 310HP i 6.0 W12. Niestety, takie samochody również znajdowałem w podobnym stanie, który po prostu mnie nie zadowalał. Znalazłem co prawda jedną sztukę za 15 tys. PLN, ale nie dość, że miała silnik o pojemności 2.8 L, to jeszcze była naprawdę ubogo wyposażona.

Kiedy chciałem już odpuścić, bo minął rok, w maju 2017 roku, na forum A8Team Poland, znalazł mnie tamtejszy użytkownik i napisał do mnie z pytaniem, czy nie chcę kupić od niego naprawdę zadbanej granatowej Audi S8.

Jak myślicie? Kupiłem?

Wyprodukowana w marcu 1998 roku S8 D2 4.2 V8 AHC 250kW/340KM w kolorze LZ5L, sprzedana na rynek szwajcarski, gdzie zakupił ją pasjonat. Audi było prezentowane na wielu wystawach szwajcarskiego klubu Audi do roku 2015, kiedy to zostało wystawione na aukcji. W 2016 roku Eska została sprzedana do Polski do województwa lubelskiego. Trafiła w ręce kolejnego pasjonata starych samochodów wyścigowych. Audi w środku wyglądało na niewyeksploatowane, skrzynia bardzo ładnie zmieniała biegi, a dźwięk zdrowego V8 pod maską budził respekt. Było tylko jedno „ale”: LPG. Niemniej samochód został zakupiony z uśmiechem na twarzy.

Niestety nie była to sielanka. Kiedy kupiłem S8 i przyjechałem nią do Warszawy, okazało się, że dymi na biało przy mocnym obciążeniu silnika oraz nie ma zbieżności kół z powodu uszkodzenia górnych wahaczy. Po zapewnieniu przez kontrahenta, że na LPG auto zawsze dymi, sięgnąłem po wiedzę do Internetu. Ktoś zalecił wymianę filtrów gazu. Filtry zostały wymienione, dymienie ustało i temat został rozwiązany. Dla świętego spokoju nie jeździłem na LPG. Po wymianie całego zawieszenia z przodu i całego zawieszenia z tyłu przyszedł czas na wyjazd na Pomorze. I tak stało się to w październiku 2017 roku. W trakcie używania instalacji LPG i jeżdżenia po Pomorzu auto znów zaczęło dymić, tym razem zdecydowanie bardziej, ale dalej w białym kolorze. Przełączenie na benzynę nie pomagało i tak do Warszawy wróciliśmy na sześciu kołach, tj. lawetą… Brak wiedzy o paliwie LPG, o jego liczbie spalonych litrów w stosunku do liczby litrów benzyny i o jego charakterystycznej pracy spowodował problemy u niejednego właściciela kultowego klasyka, w tym także u mnie.

Diagnoza – uszczelka pod głowicą.

Moi wspaniali znajomi prowadzą zakład Bosch Service ABCAR w Warszawie. Zdemontowaliśmy głowice i oddaliśmy je do naprawy do firmy zewnętrznej. Silnik wyglądał na bardzo ładny, za wyjątkiem pierwszego prawego cylindra. Po złożeniu silnika okazało się, że wypada zapłon, że zalewa się olejem. Po wyjęciu tłoka z pierwszego cylindra okazało się, że gładź cylindra w dolnym położeniu tłoka praktycznie nie istnieje. Zdemontowaliśmy silnik i S8 stanęło na dobre. Dopiero w styczniu 2018 roku znalazłem sprawny silnik AHC. Jakże byłem szczęśliwy! Pojechałem do Długosiodła, załadowaliśmy motor i przywiozłem go do warsztatu. Okazało się, że i tym razem sprzedający nie do końca powiedział prawdę. Prawa głowica od strony pierwszego cylindra była uszczelniona czerwonym silikonem wysokotermicznym. Po dokładnej diagnozie okazało się, że silnik ma zniszczone panewki. Oczywiście kontrahent nie chce po dziś dzień przyjąć zwrotu uszkodzonego silnika. Ale my nie o tym.

Ostatecznie w marcu znalazłem silnik, który miał potwierdzoną dokumentację, a nadto był po prostu sprawny, jeszcze zamontowany na samochodzie. Posłuchaliśmy jego pracy, sprawdziliśmy parametry. Okazało się, że jest naprawdę w dobrej kondycji i nigdy nie widział LPG! Zdemontowany silnik został przywieziony do zakładu, a następnie rozebrany na części pierwsze. Głowice zostały znów oddane do remontu do firmy zewnętrznej. Zostały zamontowane nowe zawory, nowe prowadnice zaworowe. Skrzynia korbowa miała również przeprowadzony kapitalny remont wraz z panewkami, pierścieniami tłoków. Ostatecznie silnik został wyremontowany, zamontowany, uruchomiony i moja Eska znów wyjechała na drogi – tym razem już bez instalacji LPG. Instalacja została trwale odcięta od silnika.

Eska od fabryki przejechała dokładnie 175 tys. km, jest piękna, zdrowa i zadbana. Za dobre traktowanie odwdzięcza się wieloma mile spędzonymi chwilami. Ile kosztował remont? A czy to ważne? Ważne, że są miło spędzone wspólne chwile!